Klacz nie zdołała uciec, nawet wyjśc poza lochy. Nie otworzył ich jeszcze tylko próbował klaczy podać strzykawkę. Lecz ona uderzyła go w głowę kopytami. Ten osunął się na ziemie z bólu. W końcu jednak się pozbierał czując w sobie siłę i wściekłość.
- Byłem łaskawy...- odpowiedział. Wziął nóż wbijając jej prosto w brzuch, nie licząc się z tym jakie będą negatywne sprawy. Wykorzystał chwilę bólu i wstrzyknął jej obok rany lek na uśpienie. Mógł spodziewać się, że klacz może się wykrawić, ale teraz go to nie obchodziło. Wziął spirytus wlewiając całą zawartość w miejsce rany, a każdy chyba wie jakie są cechy uboczne. Wbił jej w skórę końcówkę łańcucha, odrywając kawałki skóry. Zarzucił jej liny na pysm, trzymając z obu stron jej głowy, napierając mocniej tak, aby mocno jej się wrzynały. Achał Telkin na koniec swojej zemstuy, obciął jej połowę grubego ogona. Podcinając brzydko końce. Ugryzł ją mocno w zad, przypinając łańcuchem jej nogi do ściany.