Imię: Bryza, dla bardzo, bardzo, bardzo bliskich przyjaciół i rodziny - Bryzia.
Stado: Lodowate Serca
Płeć: Klacz
Wiek: 4 lata
Wygląd: Bryza to siwa klacz rasy Shire. Ma 215 cm wzrostu. Wiele koni sądzi(ło), że jest piękna, ale ona sama nigdy jakoś się tym nie szczyciła. Klacz jest dobrze umięśniona, ma długie nogi zakończone gęstymi, długimi szczotkami pęcinowymi. Jej grzywa i ogon są krótkie, gęste i jedwabiste. W grzywie ma zapleciony jeden mały, chudy warkoczyk. Ma długi tułów i szeroką pierś. Bryza posiada również suchą głowę na wysoko osadzonej szyi. Jej oczy są granatowe, przejrzyste, ani trochę nie mętne. Jeśli ktoś bardzo się wpatrzy, to może zobaczyć nawet swoje odbicie. Klacz ma jasnoszare kopyta na których nosi trochę znoszone już końskie buty. Na lewym boku ma jedną niewielką szarą plamkę, a na zadzie zabliźnione rany po bacie. Na szyi po lewej stronie jedną prawie niewidoczną, ale jednak, prawi zagojoną, długą bliznę.
Charakter: Bryzia kiedyś była radosną, ciekawską i ufną klaczą. Kochała życie i czerpała z niego garściami. Jednak coś się zmieniło. Klacz stałą się zimna, nieufna, a często agresywna. Trzeba niemałego wysiłku, by dostać się do jej wnętrza i znaleźć tam wielobarwną, pozytywną, choć lekko błądzącą duszyczkę. Klacz jest dość poważna, można nawet powiedzieć, że trochę nadęta (niekoniecznie jak puzon). Lubi marzyć, ale tylko kiedy jest sama ze sobą i nikt nie widzi. Nie potrafi kochać. Przynajmniej nie ogiera, bo swoje źrebaki kochała nad życie. Bryza jest trochę zamknięta w sobie i nieśmiała, ale kiedy trzeba potrafi to przełamać i stać się wielką złośnicą.
Historia: Bryza urodziła się na wolności. Wychowywała się razem z trzema braćmi: Angelem, Colinem i Tornadem, a pierwotnie miała na imię Stokrotka. Ich dziadek był ogierem, który wszczął bunt wśród Shire 'ów i kiedy pięciu ogierów i pięć klaczy uciekło, powstało to stado. Stado Żyjących dla Wolności, których nazywano po prostu Stadem Wolnych. Klacz do drugiego roku życia bawiła się i uczyła i wszystkim żyło się szczęśliwie. Jednak kilka tygodni później sielanka się skończyła. Przyszli ludzie, zabili część koni, w tym ojca i dziadka Stokrotki oraz jej najlepszego przyjaciela Cwała. Konie zostały zaciągnięte na jakąś farmę, gdzie oprócz nich było około piętnastu koni. Tam wszystkim nadano inne imiona. Bryzie przypadło właśnie Bryza. Przez kolejny rok dzieciństwa klaczka była wychowywana w atmosferze bólu i strachu. Kiedy miała dwa i pół roku zabito jej mamę i najstarszego brata - Colina. Wtedy była bardziej smutna i narowista niż zawsze, wciąż wierzgała i kopała. Połamała żebra jednemu z hodowców, drugiemu wybiła ze stawu obojczyk. Wtedy bardzo się zezłościli, katowali ją batem tak, że zostały jej rany. Kilka dni później sprzedano ją na klacz rozrodową. Kiedy miała ruję wypuszczono ją na padok razem gniadym ogierem jej wzrostu. Był on podobno championem, a ona była piękna, więc sądzono, że jeżeli będą mieli źrebaka - będzie on bogiem. Nie kochali się jednak, ale musieli. Słyszeli, że "się to dla nich źle skończy, jeżeli nie będzie źrebaka". Ludziom nie wpadło do głów, że będą bliźniaki. Klaczka była przeciętnej urody, ale za to skoczna i szybka, a ogierek śliczny lecz nie był typem atlety. Dlatego dano im na imiona Błyskawica i Narcyz. Gniadego, który jak się okazało miał na imię Nightmare, Bryzę, Narcyza i Błyskawicę na pokaz. Ciężarówka z nimi rozbiła się. Narcyz zginął na miejscu, a dorosłe konie z córeczką uciekły do lasu. Nightmare był ranny i zmarł po dwóch dniach, a Błyskawica po tygodniu. Jakimś cudem Bryzia wyszła bez szwanku. Mimo, iż N. i B. na początku nie kochali się, to potem ich uczucie zakwitło i klacz była zrozpaczona śmiercią ukochanego. Leżała w lesie przy ich ciałach przez kolejne dwa dni, kiedy znaleźli ją ludzie i chcieli zabrać. Bryza musiała uciekać. Wpadła we wnyki zastawione przez kłusowników. Zemdlała uwięziona w nich, a obudziła się już tu. Jeszcze nie wie dokładnie, gdzie.