Pokój Luizjany(władcy)

Liza przyszła tu z Randayem.Luizjana popatrzyła na dziwny uśmiech ogiera i położyła się.
Dobrze.Powiedziała.W tedy Ran dał Lizie jakieś zioła.Czy na pewno one mi pomogą?
Zapytała i niepewnie wzięła do ust trochę ziół.Niezbyt dobra ale da się wypić.
Powiedziała i wzięła kolejny łyk.

Tak. To rumianek, koper i stokrotki. - odpowiedziałem na pytanie klaczy. Jak chcesz, mogę dodać trochę miodu, to będzie słodsze. - zaproponowałem klaczy. (Jeśli się zgodziła) Wyciągnęłem z szafki miód i dodałem go trochę do ziół. Proszę. (Jeśli nie, to nie). Usiadłem na łożku i popatrzyłem na Lizę. Ja już pójdę, jednak jutro znowu do ciebie zajrzę. A ty wygrzewaj się tu pod kołdrą. - powiedziałem. Do zobaczenia kochanie. - powiedziałem i dałem jej całusa w czoło. Wyszłem stąd kłusem.

[z/t]

Chętnie.Zgodziła się na dodanie miodu i wypiła całe zioła.
Do widzenia partnerze.Powiedziała i okryła się mocniej kołuderką.
Teraz pujdę spać.Pomyślała i po chwili usnęła.
Spała przez kilka godzin co kilka sekund psikając.
W swoim śnie widziała dwa ogiery.Jeden to był Randay a drugi jakiś nieznany.
O coś się bili i na siebie krzyczeli.Liza dokładnie nie wiedziała o co ale było to związane z nią.Po kilku minutach klacz była spocona i obudziła się.Aaa!

Przykłusowałem tu, by zobaczyć, jak czuje się Luizjana. Wtedy uslyszałem jak krzyknęła. Natychmiast do niej podbiegłem. Co się dzieje kochanie? - zapytałem zatroskany. Klacz była cała spocona. Co się stało? - spytałem drugi raz, tym razem troszkę ciszej. Wiedziałem, że muszę kiedy indziej skończyć plan. Moze jutro. - pomyślałem. Może Luizjana będzie się lepiej czuć.

Liza usłyszała jakieś kroki.Ktoś wszedł Liza szybko odwróciła się i ku jej zdziweniu zobaczyła Randaya.
Ufff.To ty.Powiedziała po cichutku.Nic po prostu w śnie krzyczałam.Odpowiedziała zmęczona.
Spojrzała na Raya zaspanym wzrokiem.Po chwili jednak odwróciła wzrok ku oknu.Już ranek?Zapytała się czekając na odpowiedź.Myślałam że dopiero się noc zaczyna.Pomyślała

Tak, już dzień - powiedziałem i usiadłem koło Luizjany. Zrobię ci śniadanie. - zaproponowałem i podeszłem do szafki. Wyjąłem jabłko, gruszkę, marchewkę i rzepę. Wszystko pokroiłem i dałem do miski. Dodałem jeszcze dwie łyżki miodu i wszystkoz zamieszałem. Podałem miskę Luizjanie. Proszę. Chcesz pić? - zapytałem. (Jeśli chciała) Nalałem do szklanki soku z cytryny i syropu z cebuli i to zamieszałem i podałem Luizjanie. (Jeśli nie, to nie). Sam też nalałem sobie soku z cytryny i syropu z cebuli i wypiłem to jednym łykiem.

Jak ten czas szybko leci.Pomyślała i patrzyła jak Ray robi śniadanie.Wzięła miskę i zaczęła jeść delikatnie gryząc to co było w misce.Nie dziękuję.Jak coś napiję się potu.Powiedziała żartoblibie.Gdy Liza zjadła odłożyła miskę i wstała.Rozciągnęła się i powiedziała.No cóż trzeba wstać.
Klacz pościeliła łóżko i poskładała składany fotel.Po chwili usiadła na fotelu.
Siedziała tak dobre kilkanaście minut zagapiona w jedno miejsce.Po chwilce jednak poczuła się dużo lepiej.

Chodź, może się przejdziemy? - zapytałem i uśmiechnąłem się do Luizjany. W sumie możemy to zrobić za chwilę. - pomyślałem. Przyda się odrobina świeżego powietrza. - powiedziałem i spojrzałem na Luizjanę, zachęcając ją do pójścia za mną. Ruszyłem kłusem, prowadząc Luizjanę w pewno miejsce.

[z/t]

Liza popatrzyła na ogiera i poszła za nim.Nic nie mówiła.Była cichuteńka.
Zresztą po co mówić jak nie trzeba.
Szła za Randayem do wyjścia.
Gdy wyszła zamknęła drzwi na klucz i uśmiechnęła się.
z.T

Liza ponownie weszła do swego pokoju.Podeszła pod jedno z okien i otworzyła je.
Uśmiechnęła się lekko sama do siebie i usiadła na łóżku.Po chwili jednak się położyła
rozmyślając o tych wszystkich chwilach z Randayem i Sekitamalą.
Była poplątana.Musiała Rayowi w końcu to powiedzieć.

Ogier niepewnie zatrzymał się przy drzwiach do pokoju i przyjrzał im się dokładnie.
Nie wiedział co to za pokój i czyj jest więc niepewnie dwa razy zapukał i delikatnie otworzył drzwi.
Wszedł cicho wciąż się rozglądając i zauważył klacz.Spojrzał na nią i postanowił się przywitać.Hej.Powiedział nie spuszczając jej z oczu.To twój pokój , tak?Dalej nie wiem do końca co gdzie jest.Powiedział spokojnie.

Ktoś zapukał do drzwi.Słychać było stukot kopyt.Liza szybko odwróciła się.Drzwi powoli otworzyły się jednocześnie skrzypiąc.Ku swemu zdziwieniu zobaczyła Asturia.Cześć.Przywitała się powoli ze zdziwieniem.No tak.Zgubiłeś się pewnie w tym labiryntowatym pałacu.Zaśmiała się i spojrzała na ogiera.
A jak tam z Werą?Zapytała uśmiechnięta.

Przyznaje.Powiedział i zaśmiał się.Ehh...z Werą to tak nie najlepiej...ona mnie chyba już nie lubi.Powiedział trochę smutnym tonem i spuścił wzrok , cicho wpatrywał się w podłogę.
Podniósł głowę i popatrzył na Luizjanę.A tobie jak się układa?Zapytał , ale już bardziej przyjacielsko niż smutno.Rozejrzał się i westchnął cicho.

Heh.To smutne.Powiedziała i także posmutniała.Po chwili jednak się uśmiechnęła i odpowiedziała.
Mi całkiem dobrze ale jest malutki problem.Westchnęła i znów się uśmiechnęła przyjacielsko.
Po chwili jednak podeszła do okna i je zamknęła delikatnie i bezdźwięcznie.
Podeszła do ogiera i zapytała.Mam nadzieję że cię dalej lubi.A w ogóle to jak tam u ciebie ogólnie.

Jaki problem?Zapytał patrząc na nią.Rozejrzał się kolejny raz i po chwili spojrzał w ziemię i zastanawiając się jaki problem ma klacz.Spojrzał na okno ,a po chwili wzrok skierował na klacz.
Może mnie lubi może nie...ogólnie to jakoś żyję, nie jest ani najgorzej ani najlepiej czyli można powiedzieć że normalnie.Powiedział ogier i lekko się uśmiechnął.

No taki sobie.Odpowiedziała i spojrzała na ogiera rozglądającego się.U mnie w sumie też normalnie.
Powiedziała lekko się uśmiechając.A gdybyś miał wybrać klacz prócz Wery i mnie to jaką byś wybrał?
Zapytała się z ciekawości.Po prostu pytała z nudów.Chciała wiedzieć co i jak.
Może już jakąś sobie upatrzył.Kto to wie?

Wzdychnął tylko cicho patrząc na nią.Ja znam na razie tylko was , a po wyglądzie gdy kogoś nie znam nie będę oceniał.Powiedział i lekko się uśmiechnął.Stał tylko zastanawiając się dlaczego Luizjana zadaje trochę głupkowate pytania.Asturio nie był zbyt rozmowny więc zamilkł i myślał czy zadać jakieś pytanie.Ogier nie mogąc nic wymyślić po prostu stał i myślał.

Na karsin każdy zadawał przecież dość głupie pytania.Uśmiechnęła się tylko.
Chyba gorzej by było gdyby zadała ogierowi takie pytanie:
Wiesz kiedy Wera ma ruje?(Tylko to przykład a nie jakieś zdanie które by kogoś obraziło)
Za bardzo cichy.Już wiem czemu Wera mówiła że raczej nic z tego nie będzie.
Pomyślała i znów się uśmiechnęła.

Weszłam do pokoju władczyni SLS Ale tu pięknie pomyślała i zadrżała ,było jej zimno, no ale to nic dziwnego bo to przecież lodowiec Muszę sie jej o zapytać to mi nie daje spokoju Powiedziałam i zamknęłam oczy wyobrażając sobie przebieg tej rozmowy , Maciejka mi o tym coś mówiła ale teraz nie mogę jej znaleźć więc muszę zapytać Lizy. Chciałabym ją lepiej poznać pomyślałam i usiadłam na podłodze cierpliwie czekając.

Do pokoju weszła Talia.Witaj.Przywitała się.Jestem Luizjana a ty?Zapytała i uśmiechnęła się.Popatrzyła na ogiera który stał przed nią ,a po chwili na Talie.Wstań proszę.Pewnie ci zimno.Usiądź tutaj.Wskazała jej łóżko.A tak w ogóle co cię tu sprowadza?Zapytała z uśmiechem na twarzy.Myślę że masz do mnie sprawę tylko jaką to nie wiem.Większość koni coś ode mnie chcę.Powiedziała i zamknęła okno(Chyba że już wcześniej to zrobiła XD)

Klacz usiadła na łóżku i się uśmiechnęła Tak mam pewną sprawę, bo widzisz dowiedziałam się o bitwie i o sojuszu między naszymi stadami i chciałabym cię zapytać o parę rzeczy, oczywiście jeśli to nie będzie problem. Rozumiem ze jako władczyni masz na głowie wiele spraw i niezbyt wiele czasu, jak sądzę - powiedziała Talia, miała wielką nadzieję że się zaprzyjaźnią. To powiedziawszy wstała i podeszła do okna.

Nie będzie problemu.Pytaj do woli.Powiedziała i spojrzała na Talię.Mam nadzieję że nasz sojusz się uda i będzie wytrzymały.Pomyślała i uśmiechnęła się do Asturia.Myślę że nie mam ostatnio zbyt wiele na głowie i dlatego siedzę w swoim pokoju.Gdybym miała jakąś sprawę nie wpuściłabym cię tu ani Asturia.
Uśmiechnęła się i usiadła na łóżku.Nie było jej tu tak zimno jak innym przecież była do tej temperatury przyzwyczajona.

Chciałam się spytać dlaczego mamy walczyć, czy oni nam coś zrobili ? Jeśli tak to co ? Kiedy i gdzie będziemy walczyć ?- Talia zadała całą serię pytań ponieważ sam sojusz okropnie ją ciekawił, z tego podniecenia klacz nie mogła usiedzieć w miejscu tylko zerwała się i zaczęła chodzić po pokoju przyjaciółki jak szalona A co jeśli w tym stadzie będzie nasz przyjaciel ?Jak mamy walczyć z przyjaciółmi ?- zapytała coraz bardziej poruszona.

Dlaczego mamy walczyć?Hmm...Jakby ci to powiedzieć.Jeden z członków,a raczej już dwoje członków mi zrobiło krzywdę,a ja tak tego nie mogę zostawić.Wytłumaczyła i trochę posmutniała.
Tam nie mamy przyjaciół.Tamte konie są złe i bezwzględne.To stado nie jest dobrym stadem i tyle.
I nawet jeśli byś chciała tam znaleźć przyjaciela to go nie znajdziesz.Powiedziała i rozejrzała się dookoła.Mogę otworzyć okno?Trochę tu duszno.Zapytała i się rozciągnęła.

Oczywiście mi też jest trochę za gorąco, otwieraj okno jeśli tylko chcesz. A co do przyjaciół to mi się tam jedna klacz wydawała całkiem miła- powiedziała sennie bo ostatnio prawie w ogóle nie spała tylko rozmyślała o Karsin Mam nadzieję że mi nie zrobią żadnej krzywdy. Kiedy będzie bitwa ? - jednak ledwo co wypowiedziała to zadanie jej powieki zaczęły się robić ciężkie i mimo że klacz się powstrzymywała zasnęła na podłodze cały czas rozmyślając o czekającej ich bitwie i co konie z tamtego stada mogłyby jej zrobić.