Stała przyglądając się krajobrazowi. Brakowało jej tego, tej słodkiej ciszy, tego mrozu, tego spokoju. Na prawdę cieszyła się, że mogła właśnie odpocząć. Zamknęła oczy i delektowała się chwilą. Rozmarzyła się. Luizjana. Powtórzyła w myślach, aż nagle zdała sobie sprawę, że ktoś przeszkadza jej w odpoczynku. Czuła Krwawą Zemstę. Może to ten durny shire, albo Fryz, może Kaz.
Nie ważne kto to był, wystraszyła się nieco. Napięła wszystkie mięśnie, rozdęła chrapy i ruszyła. Odwróciła się i zarzuciła na niego jedenaście lin i szarpnęła najmocniej jak umiała. Aż... zdała sobie sprawę, że to nie był potencjalny nieprzyjaciel. W końcu... Nic jej nie zrobił.
-Uhm...- Jęknęła nieznacznie w zakłopotaniu wypuszczając liny z pyska. Nie spodziewała się tego. Spodziewała się raczej kogoś nieco... bardziej pawającego do niej nienawiścią, a tutaj taka niespodzianka.
-Real Stone?- Zastrzygła uchem i zlustrowała go wzrokiem. To nie była scena jak z romantycznego filmu. Oj nie.