Jadalnia

Duża sala o jasno żółtych ścianach i dużych oknach. Na środku stoi owalny, duży stół. Czasami, na przykład po zebraniach, członkowie SZS spotykają się tu żeby porozmawiać, pośmiać się. W szklanej gablocie pod ścianą znajdują się śliczne kieliszki, czasami lepiej się rozmawia mając coś do popicia.

Lily pierwsza przyszła na zebranie do jadalni w zamku. Przybyła tutaj w roli nowej władczyni. Usiadła u szczytu stołu i zaczęła przyglądać się wnętrzu. Widziała ładne, żółte ściany i miły wystrój. Stół w dotyku był gładki, idealny do obrad. Klacz zaczęła się zastanawiać, czy ktoś przyjdzie. Ta myśl sprawiła, że kasztanka zaczęła się denerwować. Spojrzała z niepokojem na drzwi, którymi weszła.

Ignis przyszła tutaj z ciekawości. Uchyliła lekko drzwi i zobaczyła Lily siedzącą przy stole. Podeszła bliżej i usiadła koło niej. Witaj. przywitała się z uśmiechem. Obejrzała wnętrze. Pierwszą rzeczą jaką rzuciła jej się w oczy były wielkie okna. Pokazywały całe piękno terenów stada. Spojrzała na ściany. Były jasno żółte. Zobaczyła także szklaną gablotkę. Odwróciła się i spojrzała na Lily.

Chodziłam sobie po zamku, a tu nagle jakby wyrosły przede mną jakieś drzwi, wielkie i tajemniczo wyglądające. Po prostu musiałam do nich wejść, najpierw uchyliłam je lekko i niesmiało oraz zajrzałam do pomieszczenia jednym okiem. Nie wiele mi to dało, otworzyłam drzwi na oścież i zobaczyłam w środku... Ciocię i mamę!
Mamusiu! - krzyknęłam biegnąc w stronę Lily, a potem pobiegłam w stronę Ignis przytulając się lekko. Od dawna nie widziałam taty, a to zaczęło mnie poważnie martwić.

Przybiegłem pozwiedzać zamek. Zobaczyłem wielkie uchylone drzwi. Wszedłem do środka. W środku była ciocia, mama i klacz, której nie znałem. Wbiegłem i przytuliłem mamę. Witaj Mamo! krzyknąłem dość cichym głosem. Po czym podbiegłem do cioci Iggy i ją takę przytuliłem. Witaj ciociu! odparłem. Spojrzałem na młodą klacz, no dobra nie tak młodą. Podbiegł do niej. Witaj, jestem Will. przywitałem się i ukłoniłem się lekko. Po czym zwróciłem się do mamy. A będzie tata? zapytałem. Obejrzałem się w okół. Podszedłem do wielkiego okna i oglądałem widoki.

Lily gdyby miała paznokcie, to zaczęłaby je obgryzać ze zdenerwowania, gdy nikt się nie pojawiał, lecz po chwili weszła Ignis. Ignis! Cześć, siadaj! Wskazała krzesło po swojej lewej. Po chwili weszła też Tariss, której Lily dawno nie widziała. Na widok małej pysk Lil od razu rozświetlił promienny uśmiech. Cześć, kochana! Dawno cię nie widziałam! Klacz zaśmiała się i przytuliła córkę. Potem Tar podeszła do Ig i ją również przytuliła. Lily zauważyła, że po chwili wszedł też jej pierworodny, Will. Uśmiechnęła się do niego równie promiennie co wcześniej do Tariss i powiedziała: Willu! Witaj, skarbie. A gdzie twój brat? Zapytała, przytulając ogierka. Po czym spojrzała na Tariss. Tariss, to twój braciszek, Will. Masz też drugiego braciszka, Spirita, ale pewnie on jak zwykle zajmuje się jakimiś swoimi sprawami. Lily z uśmiechem potrząsnęła rudą grzywką. Tata pewnie też przyjdzie. Ignis, a twój partner i córka? Oni też są częścią naszego stada. Powiedziała z uśmiechem. Ale przechodząc do rzeczy, zwołałam zebranie, ponieważ zostałam nową władczynią i chciałabym z wami omówić kilka spraw dotyczących stada. Powiedziała klacz rzeczowo.

Przyszedłem tutaj takim pędem, że aż się za mną kurzyło. Kiedy moja droga Lily mówiła, że pewnie też się zjawię to się zjawiłem. Podszedłem do Lily i pocałowałem ją w policzek. Witaj kochana. Przywitałem się jeszcze. Następna w kolejce była Ignis. Podszedłem więc do niej i podając jej kopyto powiedziałem. Witaj Ignis. Źrebaki stały koło niej i z nimi chciałem się też przywitać. Ruszyłem w ich stronę. Przytuliłem obojga bardzo mocno i rozczochrałem im grzywki. Witam maluchy. Zaśmiałem się lekko. Puściłem Źrebaki i znowu podszedłem do Lily. Usiadłem koło niej i słuchałem uważnie. To świetnie Lily. A kto będzie namiestnikiem? Powiedziałem i spytałem z ciekawości

Weszła tu lekkim kłusem z pochłonąć szyją. Ciąży nie było po niej wcale widać. Fabienne jest mi łaskawa. Oby Serafina, również była mi przychylne, i abym urodziła zdrowe źrebię myślała. Usłyszała kasztanka. Dołączam się do pytania. Nie przedstawiłam się. Jestem Armina. powiedziała przyjaźnie. Chciała aby wszyscy ją lubili. Co prawda nie zawsze to się udawało, ale trudno...

//wepchnę się bo... tak xP

Jakby na potwierdzenie jej słów do sali wszedł Coraggioso. Lily spojrzała na niego z uśmiechem wielkim jak równik (nie no, żart xD) i z radością powiedziała: Coraggioso! Przedstawiam ci Willa, naszego syna. Mamy też Spirita, lecz on pewnie gdzieś chodzi po zamku. Klacz westchnęła, lecz zaraz spojrzała na partnera z miłością. Dawno go nie widziałam. Kasztanka zobaczyła, jak Cogi wita się z ich dziećmi i na sercu zrobiło jej się ciepło. Po chwili do sali weszła jeszcze jedna klacz, która przedstawiła się jako Armina. Lily uśmiechnęła się do niej miło. Witam, ja jestem Lily, to jest moja siostra, Ignis, tu jest mój partner, Coraggioso a tu nasze dzieci, Will i Tariss. Lily przedstawiła swoją rodzinę, wskazując każdego po kolei. Kolejny członek rodziny. - Pomyślała patrząc na Arminę. Po czym odpowiedziała na ich pytanie:
Między innymi dlatego się tutaj zebraliśmy. Przeprowadzimy jawne głosowanie, ale to na końcu. Na razie chcę powiedzieć, że dziś omówimy kwestię, z jakim stadem możemy zawiązać sojusz, kwestię roli Namiestnika, Głównego Medyka, Wojownika i Artysty, oraz co możemy zorganizować w naszym stadzie, aby wszyscy znali nas dobrze. Powiedziała ciepłym, lecz rzeczowym tonem. Więc najpierw może omówimy pierwszą kwestię: Wiem, że SSP i SWT mają sojusz, gdyż kiedy jeszcze byłam członkiem SWT, byłam na ich zebraniu. Myślałam nad tym, aby właśnie z nimi zawiązać sojusz, w końcu co trzy stada, to nie jedno. Ponadto SKZ rośnie w potęgę, z tego co słyszałam, i musimy być gotowi na ewentualny atak, a sami sobie nie dalibyśmy rady, więc trzeba z kimś się zbratać. Tylko z kim? Śmiało mówcie swoje propozycje, pamiętajcie, że podjęcie tej decyzji może zaważyć o dalszych losach stada. Powiedziała kasztanka, znacząco patrząc na zebranych. A, i głosować mogą tylko konie od 1-szego roku życia wzwyż. Spojrzała przepraszająco na Willa, mając nadzieję że nie strzeli focha.

Siedziałam obok Lily. Nagle przyszła Tariss, Will, Cogi i klacz której nie znałam. Tariss i Will przytuliły nie ja także odwzajemniłam uściski. Witaj Tariss, Will, Cogi i Armina. odparłam z uśmiechem. Po czym wysłuchałam Lily. Nie znam dokładnie tej krainy, ale wiem, że SKZ jest groźne. Nie dawno zostałam porwana przez jednego z członków tego stada ( SKZ ). Myślę, że dobrym stadem na sojusz było by SLS. Nie znam ich władczyni, ale obiło mi się o uszy coś o niej. Z tego co słyszałam jest miła i nazywa się Luizjana. To teraz inni. odparłam z uśmiechem. Spojrzałam na Lily.

Nadal patrzyłem przez okno. Weszły jeszcze dwa konie. Jeden to był mój tata. Witaj tato! krzyknąłem i podbiegłem, żeby go przytulić. Druga klacz przedstawiła się. Witaj. odpowiedziałem. Usiadłem przy stolę. Patrzyłem na wszystkich tutaj zgromadzonych. Dobrze dam jakoś radę. odparłem z uśmiechem. Wysłuchałem cioci Ignis i spojrzałem na resztę koni.

Nagle przyszło w to miejsce tyle koni, że byłam zupełnie oszołomiona. Umiałam jeszcze zrozumieć dlaczego przyszły tu te konie, pewnie było zebranie. Ale mam braci?! Popadłam w coś w rodzaju radosnej ekstrazy. To cudownie. Kiedy tata wszedł przytuliłam się do niego jakby w transie. Postanowiłam zapoznać się z moim bratem Willem, Spirit na pewno przyjdzie później. Uśmiechnęłam się do brata i usiadłam koło niego. Wysłuchałam w napięciu cioci i reszty koni, nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z Willem.

Przyszła tu jeszsze jedna klacz. Podałem jej kopyto i przywitałem się z uśmiechem. Witaj. Jestem Coraggioso. Wysłuchałem Lily. Ja osobiście uważam, że Sls to dobry pomysł. A najlepsze jest to, że Sms to silne stado. A sojusz ma Sls i Sms. Więc gdy dołączymy i my to będziemy niepokonani. Wytłumaczyłem. Tak uważałem ja. A co inni o tym myśleli?

Oni to chyba jedna wielka rodzina... pomyślała. Żeby się lepiej poznać, możnaby zrobić dla dorosłych koni jakiś bal albo coś, a dla źrebaków na przykład jakieś kolonie w lesie, w górach, poznawać przy okazji faunę i florę terenów naszego stada... Z tymi sojusznik Coraggioso ma rację. W sojusznicy jest się silniejszym. Chodzi o to że żeby jako jak mówicie silne stado nie wykorzystywała nas, i żebyśmy też czerpali z tego sojuszu korzyści. powiedziała.

Lily skinęła głową na słowa Ignis na znak, że przyjęła do rozpatrzenia jej pomysł, po czym wysłuchała Coraggiosa i Arminy. Will zgodził się na warunki głosowania, lecz Tariss siedziała cicho, mimo że ona już mogła głosować. Lily znów pokiwała głową w zamyśleniu. A więc skoro większość z was popiera sojusz z SLS, a to się wiąże również z sojuszem z SMS, skoro te dwa stada są połączone, to niedługo postaram się spotkać z władczyniami tych stad. A co do pomysłu Arminy, zgadzam się całkowicie i poprosiłabym cię, abyś po zebraniu wstąpiła do mojej komnaty, aby omówić szczegóły. Zainteresowani tym pomysłem niech również przyjdą. Powiedziała Lil, zatwierdzając tym samym propozycję sojuszu z SZS oraz SMS oraz popierając Armi. Teraz kolejna sprawa: Stanowiska. Ja nie wiem, jakie wybraliście drogi i kim chcielibyście być, więc poproszę każdego o powiedzenie, kim chce zostać. Lily popatrzyła uważnie po zebranych, zatrzymując od czasu do czasu na kimś wzrok.

Iskra przyszła tu z ciekawością świata. Uchyliła drzwi i zobaczyła dużo koni. I mamę! Mama! - Krzyknęła i pobiegła do mamy. Dzień dobly - przywitała się klaczka z innymi. Popatrzyła po sali i usiadła gdzieś. Słuchała wszystkich i się nie odzywała. Konie mówiły o czymś nie zrozumiałym dla niej, więc siedziała cicho. Po chwili dopiero zauważyła źrebaka i się do niego uśmiechnęła.

Wysłuchałam wszystkich tu obecnych. Sojusz był już uzgodniony. Teraz pora na głosowanie i przedstawienie Lily swoich marzeń na stanowisko, które mamy zająć. Miałem już plan w głowie poukładany i teraz chciałem go zrealizować. Ja oczywiście pewnie jak większość chciałbym zostać Namiestnikiem. Oczywiście jeżeli ja nim nie zostanę nie będę zły i będę się kierował na Głównego Artystę. Powiedziałem.

Do sali wbiegła Iskierka. Witaj córciu. odpowiedziałam z uśmiechem. Wysłuchałam wszystkich propozycji. Ja się kieruję na Wojownika. odparłam. Rozejrzałam się po sali. Dużo ich tutaj. pomyślałam sobie. Uśmiechnęłam się do wszystkich po czym z powagą spojrzałam na Lily. Cieszyłam się, że moja siostra została władcą.

Przybiegłem tutaj. Wszedłem przez uchylone drzwi. Witajcie, przepraszam za spóźnienie. odparłem lekko zawstydzony. Usiadłem przy stole patrząc na konie. W końcu wiedziałem kto jest władcą. Spojrzałem na nią z uśmiechem. Ile tu jest koni? Mogłem przyjść wcześniej... pomyślałem sobie. Spojrzałem na władcę.

Siedziałem i słuchałem. Przyszła mała klacz. Moja siostra?! zapytałem się w myślach. Witaj, jestem Will. szepnąłem do klaczy ( Tariss ). Spojrzałem na mamę z uśmiechem. Nie rozumiałem ich rozmowy, ale były tutaj źrebaki z którymi chętnie porozmawiam. Spojrzałem z uśmiechem na drugą klacz.

Spojrzała na źrebaki, a potem na swój brzuch i uśmiechnęła się. Cor ma rację. Ale pewnie z nim byś się lepiej rozumiała, w końcu jesteście rodzoiną, Lily. Kieruję się na Artystę.powiedziała spokojnie. Nagle wszedł jakiś koń. Ogier, na oko jakieś 3-4 lat. Przywitał się. Witaj. znów życzliwie się uśmiechnęła.

Przychodziły coraz to inne konie, ale moją całą uwagę skupiłam na Willu. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało.
- A ja jestem Tariss. Ile masz lat? - byłam ciekawa, poczułam że będę ubóstwiała wręcz mojego - raczej młodszego - braciszka. Drugiego będę pewnie kochać, ale tylko Willa ubóstwiać. Zwróciłam się do drugiej klaczki (Iskra).
Jak już mówiłam, mam na imię Tariss. Hmmm... no i mam jeden rok. A ty? - no, teraz chyba wszystkim się przedstawiłam. Nie chciałam głosować, tak na dobrą sprawę nie rozumiałam nic z tej rozmowy. Spojrzałam na mamę pytająco.

Iskra słuchała spokojnie dialogu toczącego się między dorosłymi. Po chwili przysunęła się do Tariss i Willa. Ceść, Tariss. Ja jestem Iśkla i mam miesiąć. - powiedziała klaczka z uśmiechem. A o co tu chodzi? - zapytała, ponieważ nie za bardzo wiedziała co i czy ma powiedzieć. Następnie spojrzała na Willa. Ceść, ja Iśkla, a ty?

Lily wysłuchała w ciszy wszystkich zgłoszeń, po czym poukładała je w myślach. Potem przyszła jeszcze jasna klaczka, która rzuciła się do Ignis z okrzykiem "Mama!" Lily na razie nie miała czasu pogratulować siostrze, więc tylko z uśmiechem skinęła jej głową. Potem wszedł jeszcze spóźnialski ogier, który był chyba obdarzony sklerozą, bo nie dość że się spóźnił, to jeszcze zapomniał się przedstawić. Lily postarała się powściągnąć uśmiech i pokręciła lekko głową, po czym powiedziała: Witaj, ja jestem Lily. A następnie przedstawiła wszystkich szybko. Potem jeszcze raz wróciła do przemyślenia kto ma kim być, a następnie wolno powiedziała: Więc tak: Coraggioso będzie Namiestnikiem, Ignis główną Wojowniczką, a Armina, ty zostaniesz główną Artystką. Mam nadzieję, że te pozycje was usatysfakcjonują i zachęcą do dalszych działań. Kasztanka uśmiechnęła się, po czym z czułością spojrzała na rozmawiające w kącie źrebaki. Potem jej wzrok trafił przypadkowo na Arminę i na jej brzuch. Zobaczyła, że klacz pewnie jest w ciąży. Po chwili namysłu powiedziała: Dobrze, jeśli macie coś do dodania, to proszę mówić teraz, lecz jeśli nie, to uważam zebranie za zamknięte. Osoby, które chcą pomóc mi oraz Arminie w projekcie, proszone są po zebraniu przyjść do mojej komnaty, a ci, którzy nie chcą pomóc mają teraz czas wolny. Kasztanka uśmiechnęła się, po czym skierowała się do swojego pokoju, idąc dumnym krokiem, lecz za drzwiami odetchnęła głęboko, tracąc majestatyczną pozycję i pomyślała, że nie było tak źle. Galopem skierowała się do komnaty.
z/t

//Nikogo nie ma

Lily znów przyszła do jadalni. Wyjrzała przez jedno z dużych, zdobionych okien. Zobaczyła, że znów lekko mży. Przypomniało jej się jedno równie deszczowe miejsce, w Ameryce Północnej, gdzie też tak strasznie padało. W tym czasie Lily miała około dwóch lat i wybrała się tam razem z Ignis i kilkoma innymi młodzikami. Mlasnęła językiem, gdy zobaczyła nadchodzącą mgłę. Podeszła do szklanej gablotki i - o, szczęście niepojęte! - znalazła wciśniętą w sam kąt butelkę z wodą miętową. Wzięła sobie kieliszek i położyła na stole. Nalała sobie wody, po czym położyła butelkę na stole. Wypiła nieco. Okazało się, że woda była wyśmienita i na dodatek miała w sobie chyba ekstrakt z szałwii. To sprawiło, że kasztanka stała się nieco mniej spięta, a burza w jej umyśle się zatrzymała i wcisnęła w najdalszy kąt mózgu. Klacz usiadła na krześle u szczytu stołu i rozejrzała się z nowym ożywieniem. Chciała zobaczyć się z partnerem i dziećmi.