Zmrożona Trawa

Przed nadejściem wielkiego mrozu była tutaj otoczona drzewami, duża polana z dość wysoką, sięgającą do stawów skokowych trawą, bujną i o wyrazistych kolorach.
Gdy nastała wieczna zima, w ciągu jednej nocy całe pole zamarzło. Trawa jednak nie obumarła. Przezroczysty lód otulił każde źdźbło, zamieniając je w łamliwe kolce i sprawiając, że zieleń roślin stała się jeszcze bardziej intensywna. Trawę jak najbardziej można jeść, a lód, w jakim jest otoczona można śmiało roztopić w pyszczku i wypić.
Drapieżników raczej się tutaj nie spotka gdyż kująca, zamrożona trawa może nieco poranić łapy. Na szczęście konie, mające twarde kopyta nie mają problemów z chodzeniem po kruszącej się roślinności, która rozpadając się głośno skrzypi.

Klacz przyszła tutaj gdyż chciała sobie odpocząć od Nubisa i innych koni. Hmmm. Tu będzie cicho. Pomyślała i położyła się na zamarzniętej trawie. Trochę zimno ale wytrzymam. Powiedziała w duchu. Po chwili oczy klaczy zaczęły stawać się ciężkie. Klacz nie mogąc już wytrzymać zasnęła na zimnej trawie.

Meshrum przyszedł na podnóże góry. Postanowił, że pozna całe Karsin. Już miał pójść dalej, gdy zobaczył na trawie śpiącą klacz. Ogierek delikatnie jej dotknął. Była lodowata jak lód! Ogier zaczął ją lekko szturchać, aby się obudziła. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi, klacz może zemdleć, a potem umrzeć. Gdy klacz niereagowała, przestraszony ogierek zaczął ją telepać z całej swojej siły.

Klacz po chwili się zbudziła i wystraszyła się kucyka. Kim ty jesteś?
Zapytała wystraszona i skulona z zimna. Kim on jest? jeszcze nigdy go nie widziałam. Nie znam go ale czemuż przyszedł akurat tu? Przecierz jest tu bardzo zimno. Rozmyślała klacz. Zimno mi. Powiedziała w myślach i skuliła się jeszcze bardziej. Po klaczy było widać że jest jej zimno gdyż cała się trzęsła. Co ja tu robię? I jak tu się dostałeś? Zadała dwa pytania.

Jestem Meshrum. Zwiedzałem całe Karsin, aż doszedłem tutaj, i zobaczyłem ciebie. - wytłumaczył klaczy. Masz. - powiedział klaczy, i przykrył ją ciepłym kocem. Zrobiło mu się jej żal, więc postanowił jej pomóc. Pomóc ci wstać, czy wstaniesz sama? - zapytał się klaczy z troską w głosie. Musisz jak najszybciej wstać, ponieważ możesz się przeziębić, albo jeszcze gorzej zachorować! - krzyknął do klaczy.

Niestety nie masz ze sobą koca.
~Karsin

Klacz próbowała wstać ale wszystko to co robiła było na nic. Wolałabym jakbyś mi pomógł i dziękuję za koc. Powiedziała i znowu próbowała wstać.
Z.. z.. zz.. Zimno mi. powiedziała.
Skuliła się ponownie z zimna i próbowała się jakoś ogrzać.

Meshrum nie dał ci koca gdyż go nie posiada.
-Karsin

//to powiedzmy że jeszcze ci nie dałem koca, ale już po niego biegnę
Meshrum podszedł spokojnie do klaczy, i pomógł jej wstać. Stoisz? - zapytał zatroskany. Stój tutaj, i poczekaj spokojnie na mnie, a ja pobiegnę szybko do mojego zamku i wezmę ci koc. Tylko czekaj tu na mnie. Ja zaraz wrócę. A żebyś całkiem nie zamarzła, kiedy ja pójdę po koc, musisz trochę ruszać nogami, żeby ci nie zdrętwiały i nie zamarzły. -  powiedział. To ja już biegnę. - rzekł, i rzucił się szleńczym galopem w stronę wulkanów.

[z/t] zaraz wracam

Dobrze. Powiedziała Luizjana i wstała.
No dobra to tu sobie poczekam. Pomyślała i popatrzyła się na biegnącego Meshruma. Te
jego przebieranie nóżkami jest takie słodkie. Pomyślała i zaczęła ruszać nogami by jej
nie zamarzły.

Ogierek cwałem wrócił do klacay. Gdy przybiegł, klacz ruszała nogami, tak jak jej kazał. Mam tutaj koc. - powiedział, i wyciągnął koc w kratkę. Okrył starannie nim klacz. Gdyby tej dalej było zimno, miał jeszcze dwa. Gdyby ci było jeszcze zimno, to powiedz, dam ci drugi koc. - powiedział do klaczy. A teraz pójdziemy w jakieś ciepłe miejsce, żebyś się ogrzała, i wtedy wrócisz. Najlepiej pójdziemy na tereny SUŁ. Tam jest najcieplej na wyspie. A tak w ogóle, to z jakiego stada jesteś? I jak się nazywasz? - spytał ogierek i ruszył.
[z/t]

Jestem ze SLS a nazywam się Luizjana. Odpowiedziała klacz i popatrzyła się na ogiera.
No dobrze to chodźmy na tereny SUŁ. Powiedziała. W tej chwili klacz zaczeła stępem iść w stronę terenów SUŁ.
Ciekawe jak tam jest? Zapytała się sama siebię w myślach.
[z/t]

Winter przyszedł tu powoli.Nie chciał tu nikogo spotkać.Położył się na zamarzniętej zielonej trawie.Zaczą rozmyślać.Gdybym był ładniejszy i użyteczniejszy byłbym lepszy?Dręczyły go myśli.Nie mógł zapomnieć słów Maciejki.Może jednak ja jestem bezużyteczny?Sam już nie wiemRozmyślał dalej.
Było mu smutno.Nie rozumiał Maciejki.Ba szczęście
jeszcze dziś poznał sympatyczną klacz,która  go
pocieszyła.Cały czas o niej myślał.W końcu
Żadną przez zmęczenie rozmyślania i tym wszystkim.

Maciejka przyszła tutaj ponieważ chciała odetchnąć od tego nieznośnego ogiera, który zwał się Winter. I na swoje nieszczęście zobaczyła tam Wintera, przeszła obok niego i położyła się dalej, po czym zapytała. Co ty tu robisz? Myślisz jaki to jesteś bez użyteczny. Czy może poznałeś kogoś kto uważa tak samo jak ja, że jesteś bez użyteczny? I nad czym tak rozmyślasz, może wiatr Ci pomoże? Kiedy skończyła mówić to zaczęła się śmiać.

Maciejko.Mam tu pisać z Karsin więc sory ale musisz usunąć ten post.
Zajmij sie Reneeseme czy jak jej tam.Zacznij gdzieś nią

[size=39]//Mogę tu pisać.[/size]

Ale nie rozumiesz po ludzku że tu będę pisać z Karsin?

//No i ja też tu mogę pisać.

To sory ale chyba odwołam to z Karsin bo to bez sensu

Winter spojrzał na Maciejke.Kto się śmieje ten się śmieje ostatni.Powiedział i
wstał.Może dla ciebie jestem bezużyteczny ale taki nie jestem dla innych.
Przynajmiej oni mnie doceniają a nie tak jak ty.Powiedział i usiadł.
Popatrzył się w dal nie zwracając na nią uwagi.Mogła sobie mówić co chce ale
on postawił na swoim.

//Niby tak ale.Zresztą nie ważne.Nie mam zamiaru jej porywać

Winter przyszedł tu wolnym stępem.Położył się na zmrożonej trawie i rozmyślał.
Co by to było gdyby miał inną partnerkę i jak by było.Ogier przychodził tu tylko by porozmyślać nad swoim życiem.Po chwili zaczął się tarzać by podrapać się po plecach.Swędziało go to już od jakiegoś czasu.W końcu wstał i zaczął chodzić w kółko.Nawet nie wiedział po co.Po prostu się mu nudziło.

Reckall przyszedł tu szukając jakiegoś miłego stada które go przyjmie. W oddali zobaczył siwego jabłkowitego ogiera. Podszedł do niego i powiedział przyjaźnie: Cześć! Jestem Reckall. - mówił trochę niepewnie i z nadzieją w głosie. Bał się, że ogier zbuntuje przeciwko niemu wszystkie stada, i znów będzie musiał chodzić i szukać innych miłych stad, które z chęcią go przyjmą.

Hej.Ja jestem Winter.Zawiał mocny wiatr.A to wiatr.Powiedział i spojrzał tajemniczo na ogiera.
Czemu się mnie boisz?Przecież ci nic jeszcze nie zrobiłem,a zrobić ci też nic nie mam zamiaru.
Powiedział i uśmiechnął się szeroko i szczerze.Nie chciał by ogier pomyślał że jest jakimś porywaczem czy coś w tym stylu.Przecież na razie nie miał na Karsin żadnych wrogów,i jeszcze nikogo tu nie porwał ani nie pobił.

//Długo nie odpisywałaś więc nas tu nie ma.
Winter przyszedł tu dumnym stępem.Zatrzymał się i położył na zimnej trawie.
Spojrzał w niebo i zaczął rozmyślać.Co by było gdyby zerwał z Wanilią.
Co by było gdyby był z inną.No i takie tam.
Miał głupie myśli.No ale cóż.To życie

//wolne? jak nie, to i tak się wepchnę

Lily właśnie przyszła na tereny SLS, mając nadzieję spotkać swojego najlepszego przyjaciela, którego dawno nie widziała. A jak nie spotkam Wintera, to może przyjdzie ktoś inny...? Lily rozejrzała się z ciekawością i... zobaczyła na trawie szarawy kształt. Podeszła tam. Kiedy była już naprawdę blisko, uśmiechnęła się bardziej do siebie niż do przyjaciela. Winter? Odezwała się z uśmiechem.