Imię: Mika chociaż zawsze poda jakieś fałszywe imię.
Stado: Jak na razie żadne.
Płeć: Klacz
Wiek: 1 rok za nią
Wygląd:
Nie wyróżniająca się niczym w wyglądzie mała klacz rasy Haflinger. Jedyne co może się wyróżnić w wyglądzie u niej to plamka w kształcie gwiazdy na oku. Dobrze zbudowana i szczupła co pozwala jej chodzić z gracją. Długa grzywa i ogon lekko pofalowane barwy coś pod cremello. Ma duże orzechowe oczy, które otacza krąg dość długich czarnych rzęs. Sierść niby krótka, ale bardzo mięciutka i daje ciepło Mice. Uszka są raczej średnie, ale mimo wszystko klacz słyszy dźwięk z odległość paru metrów. Chrapy czarne jak węgiel chociaż nie całkiem bo widać tam trochę różowego. Ma też na głowie białą latarnie. Chodzi z głową dumnie uniesioną do góry pomimo jej wieku może wyglądać czasem na dorosłą, a to dzięki temu, że zawsze, ale to zawsze dba o swój wygląd.
Charakter:
Mika jest spokojną i skrytą w sobie klaczą. Ciężko zdobyć jej zaufanie jednak jak ktoś je zdobędzie od razu to niech to ceni, bo Mika mimo tego czy jest mała czy duża potrafi zajść za skórę. Nigdy nie opuści swoich przyjaciół i rodziny w potrzebie o ile to wszystko będzie miała. Zazwyczaj bywa miła dla wszystkich i zawsze w czymś pomoże. Jednak z jej dobrego serca potrafi wyjść mroczne, nic nie czujące serce. Nie wiadomo czy to można nazwać sercem, ale... No cóż. Jest ona wtedy bardzo, ale to bardzo mściwa, wredna i arogancka. Jednak bardzo trudno obudzić w niej demona, bo ona ma anielską cierpliwość i nie denerwuje się łatwo no i przecież to źrebak... Prawie zawsze mówi prawdę, bo jednak czasem trzeba skłamać dla bezpieczeństwa. Potrafi być też tajemnicza i utrzymać każdy sekret w tajemnicy jednak to może niektórych denerwować. Kiedy coś chce zawsze tego dostaje. Zawsze jest pewna siebie i tego co mówi. Nie cierpi koni które uważają się za lepsze.
Historia:
Urodziła się w lesie gdy było już ciemno. Rodzice interesowali się nią dosłownie pięć minut dlatego, że na świat przyszedł jej brat, a z tym, że i ojciec i matka nie chcieli mieć córki tylko syna porzucili ją kiedy spała. Gdy się obudziła nie było nikogo ani jej rodziców ani stada nikogo ani niczego. Po prostu została odrzucona przez wszystkich. Jedyne co jej zostało to jakaś nora, słoma, jakieś dziwne światełko i małe zapasy jedzenia. Żyła samotnie i tak samo się wychowywała po kilku miesiącach do jej nory przyszło stado tygrysów tylko pytanie brzmiało skąd tam tygrysy. Mała Mika powstała szybko chwytając jakieś ostrze w pyszczek jednak to okazało się być na darmo, bo tygrysów było kilka, a ona jedna. Zwierzęta zraniły ją tak, że straciła przytomność. Myślała, że to koniec, ale jednak obudziła się. Rany były opatrzone i mniej ją bolało. Gdy się rozejrzała nie zostało nic poza słomą na której leżała. Kiedy obraz był już normalny spostrzegła jakąś klacz przy sobie, a koło niej stał lis. Krzyknęła z przerażenia obawiając się, że ta zrobi jej krzywdę. Jednak klacz mruknęła coś do rudego stworzenia i odeszła w nieznane strony. Lis i Mika zaprzyjaźnili się. Zaczęły się wędrówki i spacery. Wszystko było dobrze, ale pewnego dnia napotkała swoich rodziców i brata. Oni jednak zaczęli ją krytykować, ale ona się tym nie przejęła chciała się zemścić tak, więc nasłała na nich wszystkich lisa by ich zranił jak najbardziej. Tak, więc się stało młody źrebak był na granicy śmierci. Widząc to klacz chwyciła lisa i zaczęła z nim uciekać poza tym zbliżało się całe stado, a wtedy klaczka zostałaby zabita... Tak, więc uciekała i uciekała aż w końcu nie wiadomo kiedy znalazła się z lisem tu na Karsin.